Google ogłosiło parę dni temu, że w ciągu najbliższych dwóch lat planuje wycofać obsługę plików cookie tzw. cross site (3rd party cookies), a więc ustawianych z domeny innej niż ta, z której sa wywoływane. Nadchodzi era cookieless.
Koniec cookies 3rd party. Nadchodzi cookieless
Dla polskiego użytkownika jest to ważny krok do ochrony prywatności, ale wcześniej uczyniły to już inne przeglądarki: Safari i systemy operacyjne od Apple (nieważne jaka przeglądarka na iOS nie ma wsparcia cookies 3rd party w ogóle), od dwóch lat dawała możliwość blokowania także Mozilla (Firefox), która zablokowała całkowicie cookiesy 3rd party we wrześniu 2019. Jest to na tyle istotne, że udział Firefox w polskim rynku komputerów desktop wynosi ponad 30%. Chrome więc idzie w ślady swoich konkurentów. Google jako ostatnie dołączas się do walki o respektowanie prywatności użytkowników.
Pliki cookie 3rd party sa używane do śledzenia użytkowników w internecie i do synchronizacji tych informacji pomiędzy poszczególnymi systemami. Teraz to będzie trudniejsze, bardzo trudne lub nawet w niektórych przypadkach niemożliwe. Wiele osób i organizacji od wielu lat podnosiło temat zbyt dużej liczby cookies ustawianej podczas wizyt użytkownika i braku kontroli nad tym, jak i gdzie te dane wypływają i są wykorzystywane dalej. Wyłączenie 3rd party cookie będzie więc miało reperkusje dla wielu branż.
Koniec fingerprinta
Razem z wyłączeniem 3rd party cookies wyłączane są również fingerprinty, a więc tzw. odciski przeglądarki na podstawie których użytkownik może zostać zidentyfikowany. Fingerprinty zostały zablokowane także w aktualizacji wprowadzajacej standardowo ETP w Firefox. Google już przy najbliższej aktualizacji Chrome (luty) zobowiązuje technologie nie tylko do deklaracji ale i do wycofania wykorzystania fingerprintów przeglądarki. Jest to warunek ustawienia cookie 1st party (same site).
Pliki cookie będa musiały być od lutego 2020 roku oznaczone i ustawiane przez poszczególne technologie jako cross site i będą dostępne tylko przez połączenie HTTPS. Z biegiem czasu (w ciągu najbliższych 2 lat) zostaną one jednak całkowicie usunięte z obsługi w Chrome.
Jest to jednak kolosalna zmiana dla branży reklamowej i wydawców. Google zamierza wprowadzić „privacy sandbox” które mimo ograniczeń mogłoby pozwolić reklamodawcom wyświetlać w jakiś sposób personalizowane reklamy. Szczegóły planowanych rozwiązań nie są jeszcze jasne, ale wykraczają poza obecie znane sposoby identyfikacji użytkowników i dotykają nawet architektury sieci.
Biorąc pod uwagę rolę Google w ekosystemie reklamowym, wydaje mnie się, że firma ma pewne interesy finansowe, aby wprowadzone zmiany mogły zminiejszyć konkurencyjność innych rozwiązań reklamowych na korzyść tych oferowanych przez Google. W skrajnym przypadku nawet poza rynkiem programatycznym jaki znamy obecnie.